niedziela, 20 czerwca 2010

Mam Talentowe buuuuuuuuuuuuuuum

9 maja po namowach pojechaliśmy do Filharmonii Bałtyckiej na precasting do Mam Talent…
Dokładnie tydzień później odebrałam telefon- dostaliśmy się do następnego etapu.
Sześć dni temu pojechaliśmy do Teatru Wybrzeże na już oficjalny casting przed jury.

Na miejscu byliśmy już o 9:30. Jak już zostaliśmy wpuszczeni, oddałam podkład muzyczny, dostałam numerek i „wejściówki” dla widowni, poszliśmy na piętro, gdzie mieliśmy spędzić resztę tego długiego dnia.
Dżeki zachowywał się świetnie, nie mam mu nic do zarzucenia, dużo osób do niego podchodziło, głaskało zaczepiało. Nie bał się, nie histeryzował, pełen luz. Jakieś 30min po wejściu zostaliśmy poproszeni na próbę. Mogło być lepiej, ale tragicznie nie było. Muzykę jakoś przeżył, kilkanaście osób na widowni, za widownią, za kulisami również. Niestety zmartwiło mnie to, że nie chciał skakać(przed programem dostawał zastrzyki, bo powrócił nasz wcześniejszy problem zdrowotny), więc stwierdziłam, że obejdzie się bez m.in. voultów i skoków na stopy.
Po dość męczącej próbie(byliśmy zaraz po orkiestrze dętej, która nie oszczędzała uszu :) ) wróciliśmy na salę oczekiwań.
Po 13 przyjechało moje boskie trio, czyli Kasia, Madzia i Weronika, którym bardzo mocno dziękuję za wsparcie w trakcie i już po tej masakrycznej żenadzie zwanej występem. Dziękuję, że byłyście i ciągle jesteście.
Jak dziewczyny weszły na widownie, to my ciągle czekaliśmy a stres dopadał wszystkich coraz bardziej. Cała ekipa techniczna to wspaniali ludzie. Mimo, że byli równie zmęczeni jak uczestnicy to pracowali pełną parą. Zawsze mili i życzliwi. Uczestnicy castingu to również świetni ludzie, najbliżej poznałyśmy Aśkę, która przyszła na casting, żeby trochę pośpiewać :) i dostała się!! Cały czas piszę w liczbie mnogiej, bo ciągle, przez cały casting a także precasting towarzyszyła nam Agnieszka, której również bardzo, bardzo dziękuję! Aga gdyby Ciebie tam nie było, to dawno bym stamtąd uciekła xD. Dziękuję szczególnie za cierpliwość i w to, że w nas wierzyłaś!
Ok. 16:30 zawołali nas za scenę, gdzie mieliśmy czekać na nasz występ. Przed nami były jeszcze trzy osoby. Niestety nastąpiła jakaś awaria. Huki, strzały, coraz większe zamieszanie, mnóstwo kamer. Jurorzy chodzili w tą i z powrotem. Ekipa techniczna próbowała coś zdziałać, dźwięk przy przyciskach stopu wysiadł. Widziałam, jak mój pies fiksuje, chociaż jeszcze jakoś dawał radę. Na scenie próbowali zająć czymś widownie, co powodowało jeszcze większy hałas. Kiedy w końcu jakoś to ogarnęli a jurorzy wrócili na swoje miejsca to się zaczęło… po trójce uczestników nadszedł nasz czas… jak tylko weszłam z Dżekim na scenę i pies zobaczył ten tłum ludzi, usłyszał oklaski, mnóstwo bodźców to wszystko szlag trafił. Wiedziałam, że nic z tego nie będzie.
Na samym początku swoją „dobrą” stronę pokazała pani Chylińska, komentując jak tylko nas zobaczyła „haha pudel, o k..wa pudel, haha pudel, k..wa pudel”.
Przedstawiłam się, coś tam powiedziałam, już sama z tego wszystkiego nie wiem co no i zaczęliśmy...Jeśli tak to można nazwać. Plusem jest to, że mi nie zwiał ze sceny^^ a widziałam, że już coś takiego zaświtało mu w główce. Zaczęliśmy od przybicia piątki… to zrobił. Kolejny ruch też jakoś tam się udało, ale w mega ślimaczym tempie, aha i muszę dodać, że musiałam przerzucić go na smakołyki, bo piłkę totalnie olał jak tylko weszliśmy na scenę. Nasza sztuczka, która powinna wyglądać tak, że pies wskakuje mi na uda jak robię, powiedzmy, że świecę i kładzie przednie łapy na moich stopach wyglądała tak, że oparł się tylko o mnie i patrzył… no, ale nic. Potem jakiś tam slalom, również w ślimaczym tempie, próbowałam pokazać cokolwiek, bo niestety to, co sobie w czasie, kiedy tam czekaliśmy wymyśliłam nie miało w tej sytuacji sensu. Jak zaczął slalomować trochę szybciej to muzyka ucichła. Okazało się, że zaświeciły się trzy krzyżyki… nie usłyszałam tego, bo dźwięk w dalszym ciągu nie działał. No trudno, totalna klapa. Niestety po tylu godzinach czekania, hałasów, nowych bodźców nie udało nam się nic pokazać.
Pogodziłabym się z tym od razu, gdyby nie komentarze szanownego pana Wojewódzkiego, którego jeszcze przed programem uwielbiałam, niestety teraz tego podtrzymać nie mogę. Pan Wojewódzki powiedział mi, że idę w złym kierunku, że powinnam to rzucić, pieska wpuścić do ogródka i sama wyjść się przewietrzyć. Dał jasno do zrozumienia, że co my tam w ogóle robimy. Nie potrafił zrozumieć, że pies to zwierze, że nie jest, aż tak przewidywalne, że po prawie 9godzinach czekania pies wymięknie. Jego komentarze były chamskie i naprawdę zabolały. Nie rozumiem jak człowiek, który mnie kompletnie nie zna, może powiedzieć, żebym rzuciła swoją pasję: psy, weterynaria, sport, szkolenie, schronisko w cholerę, czyli to, co tak naprawdę jest całym moim życiem, tym, co kocham.
Pani Foremniak delikatnie powiedziała, że jest na nie, co było oczywiście w 100% zrozumiałe, bo jak już pisałam, nie pokazaliśmy NIC, więc jedna wielka ŻENADA. Po wyjściu niestety nerwy puściły i nastąpiła chwila histerii. Budynek Teatru Wybrzeże opuściliśmy ok. 18:30.

Podsumowując… nie żałuję. Mimo tego, że tak beznadziejnie wyszedł nasz występ to jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona z zachowania mojego psa, to był naprawdę niesamowity socjal- kosmos! Poznałam świetnych ludzi, zobaczyłam jak wygląda to od wewnątrz, sprawdziłam i siebie i psa. Szczególnie, że mój pies o prawie, że zerowym socjalu kiedy był dużo młodszy, zerowym wychowaniu do trzeciego roku życia i byciu masakrycznym psem przez pierwsze lata swojego życia to dla mnie, tak naprawdę dał radę i jestem z niego bardzo dumna, mimo, że mam talentowa przygoda nie zakończyła się happy endem mam nadzieję, że towarzystwo psiarzy będzie potrafiło to zrozumieć.

Dziewczyny, Aga, Kasia, Madzik, Wera jeszcze raz dziękuję! Również tym, którzy jako nieliczni wiedzieli, gdzie się wybieramy za trzymanie kciuków!

A teraz idę szukać nowej pasji…, hmmm może zbieranie znaczków? Granie w szachy… albo bierki lub szydełkowanie? Albo po prostu granie w brutalne gry komputerowe?

Zdjęcie z oficjalnej strony z precastingu:



Troszkę się rozpisałam, ale mam nadzieję, że dotrwacie. Starałam się to w miarę możliwości i tak skrócić... :)

Pozdrawiam

sobota, 5 czerwca 2010

Nowa fryzurka pundla ;)

Długi weekend, niedługo koniec roku a w szkole teraz zaczyna się zapierdziel... no ale, w przerwie w końcu zmusiłam się do obciachania Pana Busiora bo wyglądał jak stary zapuszczony menel. W schronisku nie byłam już dawno, ponieważ jestem wybitnie zdolna i złamałam sobie palec u nogi o... fotel xD.

Dżekson popołudniu, przed ciachaniem:

Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket



i Dżekson wieczorem, po ciachaniu:
(chyba trochę przegięłam i za krótko go obcięłam no ale trudno, odrośnie, jutro jeszcze będę musiała go wyrównać) (zdjęcia tragiczne bo już cieeeemno było).


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket




Widoczki wieczorne:
Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Nasz kumpel kot :D

Photobucket

Photobucket

I popołudniowe kwiatki:

Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket