niedziela, 12 grudnia 2010

Zima...

piękna pora roku... biały puch, świąteczna atmosfera, kolędy, ciepło rodzinne, świeże, mroźne powietrze... no wręcz idealnie... ale chyba tylko w filmach. Jak jest teraz? Odwilż, mnóstwo wody, błota, obrzydliwe coś przypominające śnieg, wiecznie mokre buty, zamarznięte palce u rak i stóp. Podły nastrój, zmartwienia, coraz więcej problemów... W schroniskach mnóstwo niepotrzebnych jak rzeczy psów, trzęsące się z zimna maluchy, przytulające się do zimnych krat, szukające chociaż odrobiny ciepła i uczucia. Niektóre z nich spędzają już kolejny rok za kratami, nie które pierwszy... a niektóre dopiero tam trafiają... dlaczego człowiek jest taki podły?

Aster, który już drugą zimę spędzi w schronisku:
Photobucket

Tarantino, młody doberman, wyrzucony na śnieg, na mróz:
Photobucket

Monte, psie dziecko, trafił do schroniska razem z siostrą:
Photobucket

Photobucket

Bianka, przekochana kruszynka, piękna, młoda i niezwykle miła:
Photobucket


Photobucket

Photobucket


Photobucket


i setki innych niczemu winnych stworzeń, dlaczego tak się dzieję, dlaczego nikt nie potrafi tego wytłumaczyć i temu zapobiec...

Kolejny aspekt dołka zimowego... dlaczego rodzice nie wierzą w swoje dzieci? Dlaczego nie pomagają im w osiąganiu celów, spełnianiu naprawdę ważnych dla dziecka marzeń? Dlaczego wręcz utrudniają... chyba nigdy tego nie zrozumiem...

Następna sprawa... przyjaźń. Dlaczego potrafi tak bardzo zranić? Kocham swoich przyjaciół, są dla mnie prawie całym światem... dlaczego nigdy nie może być tak idealnie dobrze? Zawsze znajdzie się coś co przeszkadza lub przerywa tą idealność. Dlaczego przyjaźń potrafi czasem być taka zmienna i rodzić tyle nieporozumień i wahań... "we dwójkę jest idealnie, ale troje to już tłum"(m.K) tylko, dlaczego tyczy się to tylko tej nieszczęsnej trójki? Dlaczego w pięć, w cztery, w sześć osób potrafi być tak pięknie?


Ostatnia rzecz... faceci... chyba wbrew pozorom ich po prostu nie rozumiem... nie pojmuje... ale o tym pisać nie będę bo zajęłoby to kilka stron i nikomu nie chciało by się tego czytać.

Dziś takie trochę prywatne odświeżenie bloga... zdjęć Dżekiego nie mam (no w sumie to mam ale wątpię, żebyście chcieli oglądać go takim jak wygląda teraz)- geniusz mojej matki pobił najwyższe rekordy... co tam, że parę lat pracowałam nad tym, żeby wyglądał, tak jak wyglądał. Co tam, że ona tego robić nie potrafi. Nieważne, że ma chory kręgosłup i powinien mieć go w ciepłym. Nieistotne jest to, że wygląda tak obrzydliwie, że wstyd wyjść z nim na spacer... że w ogóle na długi spacer nie można iść bo nie ma go co grzać... to wszystko jest przecież nieważne, bo zachcianka spełniona i przecież i tak wygląda lepiej niż jak ja go obcinałam... ehhh... miłego wieczory moi kochani!

2 komentarze:

  1. Jeżeli chodzi o rodziców to muszę się z tobą zgodzić ponieważ kompletnie nie rozumiem dla czego rodzice nie wspierają swoich dzieci...?? Przecież ideą rodzicielstwa jest wychować dzieci tak by wyrosły na porządnych ludzi... Zapewnić im dobrobyt, wspierać w trudnych chwilach, motywować do ciężkiej pracy byśmy mogli spełniać swoje marzenia... Z reguły problemem rodziców jest to, że mamy całkiem inne marzenia i cele w życiu niż oni mieli za czasów swojej młodości. A w większości rodzice chcą spełniać swoje marzenia za pośrednictwem swoich własnych dzieci co jest niedorzeczne... Chcą podejmować za nas decyzje (wybierać dla nas szkołę, pracę i to co będziemy robić w przyszłości), a gdy im się postawimy i spróbujemy im wmówić, że mamy własne marzenia to odwracają się od nas plecami...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o psy i to co się w tym środowisku wyprawia to wolę tego nie komentować... Jak patrzę na to co wyprawiają z nimi ludzie (traktują jak zabawki którymi można się pobawić i wyrzucić... :/) i co się wyprawia w schroniskach to po prostu mi ręce opadają, a całą ta sprawa mnie chyba przerasta...

    OdpowiedzUsuń